(Wybaczcie mi ten grafomański atak, ale napisanie tego dało mi wiele radości)
Gdy
wchodziła do sąsiadującego z jej nowym miejscem pracy dyskontem
spożywczym, odczuła dziwny niepokój. Wtedy jeszcze nie wiedziała,
co się z nią działo, ale w jej życiu otwierał się właśnie
zupełnie nowy rozdział. Wkrótce miała poznać kogoś, kogo w
sposób nieświadomy zawsze chciała poznać, lecz jej spętana przez
społeczne oczekiwania moralność nie pozwalała nawet wyrazić tego
pragnienia.
Zbliżając
się do działu z warzywami potrąciła przypadkiem staruszkę,
której wypadły z koszyka całe zakupy. Szybko pomogła jej
pozbierać je z podłogi, a starsza pani powiedziała:
-
Dziękuję słonko, ja to się już nie mogę schylać, bo mam plecy
schorowane.
Renata
nic nie odpowiedziała. Nie uśmiechnęła się nawet, bo wiedziała,
że dla ludzi takich jak ta staruszka pomaganie innym stanowił
element odwiecznego rytuału obowiązku. Od początku ludzkości
ludożercze systemy etyczne nakazywały pomaganie innym i poświęcanie
się dla ich dobra w
nieracjonalny sposób.
Przekonywały, że każdy ma przytwierdzoną żelazną kulę u nogi z
napisem „dobro innego”. Im dłużej trwał ten stan rzeczy, tym
bardziej ludzie stawali się bezmózgim, nie potrafiącym stawić
czoła rzeczywistości bezosobowym kształtem, który żerował
jedynie na żyjących po to, żeby żyć i okiełznać świat
przyrody.
Staruszka
spojrzała na Renatę, lecz ta wciąż milczała. Nie
wyrażała pogardy; nie wyrażała też radości, ani smutku. Jej
twarz była pełna ludzkiego dostojeństwa, gdyż wyrażała myśli,
właśnie krążące po jej głowie. „Nie pomogłam tej staruszce z
żadnego głupiego obowiązku. To był mój własny, racjonalny
wybór. Gdybym jej nie pomogła podnieść zakupów, miałabym spore
problemy z tym, żeby wziąć z półki karczochy. Patrzy teraz na
mnie tak, jakby chciała wymusić mój uśmiech i radość z powodu
tego, że wykonałam rytuał pomocy bliźniemu. Nawet nie rozumie
tego, że mogłam to zrobić wyłącznie dla samej siebie. Samej
siebie”.
Widząc
brak reakcji ze strony młodej kobiety staruszka powiedziała:
-
Nawet się pani odpowiedzieć nie chce. Jest pani taka sama ja ten
chłopak przy kasie. Macie to samo spojrzenie. I nawet takie same,
silnie zaznaczone kości policzkowe.
Po
czym machnęła ręką i poszła dalej.
Renata
tymczasem skierowała się w stronę kasy. Była druga w kolejce i
znudzona spojrzała na leżące z boku gazety. „Precz z ambitnymi!”
- głosił nagłówek najbardziej poczytnego dziennika. „Nikt nie
ma prawa być lepszy niż inni” - tymi słowami zaczynał się
tekst w prestiżowym tygodniku leżącym tuż obok. Dla Renaty nie
było w tym nic dziwnego. Od wielu lat trwała permanentna nagonka na
takie osoby, jak ona i dlatego w sporej mierze już się do nich
przyzwyczaiła. Od niedawna prenumerowała „Przegląd egoistyczny”
redagowany przez dziennikarzy, którzy złożyli przysięgę, że
piszą artykuły wyłącznie dla siebie, lecz władze coraz
niebezpieczniej szczuły przeciwko nim i chodziły plotki, że lada
dzień pismo może zostać zamknięte.
Na
chwilę odwróciła wzrok od czasopism, aby spojrzeć, czy już jest
jej kolej. Wtedy właśnie po raz pierwszy ujrzała niecodzienny
widok, który później nie pozwolił jej wiele nocy spać.
Młody
mężczyzna, najprawdopodobniej ten, o którym wspominała staruszka,
przenosił towary z taśmy do czytnika i wkładał je do plastikowych
siatek. Czynił to w sposób, który zdradzał absolutne i w pełni
ludzkie panowanie nad swoim ciałem, swoimi rękami. Na jego dłoniach
nie było zmarszczek ani odcisków, lecz imponujący i pełen
doczesnej godności splot mięśni i stawów, które w sposób
absolutnie naturalny pilnie wykonywały polecenia jego umysłu. Każda
rzecz, która znalazła się w jego rękach wędrowała pospiesznie
do siatki, nawet na moment nie zatrzymując się przy czytniku. Można
było wręcz odnieść wrażenie, że kasjer nie skanuje
wcale znajdujących się na towarach
kodów
kreskowych,
lecz znając je wszystkie na pamięć, przekłada towary
wprost do siatek
i wykonuje wszystkie potrzebne obliczenia we własnym umyśle.
W
pewnym momencie Renata zauważyła, że nie tylko ona przygląda się
genialnym ruchom młodzieńca, lecz to samo robią wszyscy
zgromadzeni przy kasach. Nawet ochroniarz, który powinien w tym
momencie przechadzać się po dyskoncie, stał w pobliżu i nie mógł
oderwać wzroku od rąk młodzieńca. W spojrzeniach wszystkich osób
można było dostrzec bezgraniczny podziw, którego jednak nikt nie
był w stanie wyrazić, gdyż władze zakazywały chwalenia. Wszyscy
wiedzieli, że na ich oczach dzieje się coś, czego nie byli w
stanie zrozumieć; coś, co bezgranicznie
kochali,
lecz
bali się do tego przyznać.
Patrzyli więc, a później szli dalej, nie potrafiąc zdefiniować,
co tak właściwie się stało i dlaczego odczuwali niepokój.
Nieoczekiwanie
przy kasie pojawił się kierownik sklepu. Renata odczytała na
upiętej na jego piersi tabliczce nazwisko: Innozdań Uczuć.
Pryszczaty, nieogolony i obdarzony piskliwym głosem Uczuć
powiedział do chłopaka siedzącego przy kasie.
-
Ej, stary, jest sprawa. Czucia Współ prosi, żebyś się z nią
zamienił w piątek. Jej dziecko zachorowało i musi z nim pójść
do lekarza. Ty nie masz rodziny, więc chyba mógłbyś się
zamienić? Poświęcisz się dla niej?
Innozdań
Uczuć patrzał na niego głupkowatym i zdradzającym
niską inteligencję
spojrzeniem, a jego piskliwy głos dobiegający z pryszczatej twarzy
stał się dźwiękiem nie do zniesienia. Młody kasjer spojrzał na
niego dumnie i przez dłuższą chwilę nie udzielał odpowiedzi.
Stojąca z boku Renata myślała na początku, że chłopak powie za
chwilę „Spier….j!”. Zdawało jej się nawet, że jego mięśnie
twarzy składają się tak, jakby usta miały uformować zaraz głoskę
„s”, lecz ten wciąż milczał. Spojrzała na jego tabliczkę i
zobaczyła nazwisko: „Andrzej Wyniosły”. Tak właśnie nazywał
się człowiek, który był jej przeznaczeniem – pomyślała.
Wyniosły
wciąż wpatrywał
się swego przełożonego. Nie był to wzrok wyrażający pogardę,
ani też gniew. W jego oczach dostrzec można było jedynie
świadomość, że gdyby nie jego praca, cały ten dyskont już dawno
przestałby istnieć oraz że zarówno Uczuć, jak i cała dyrekcja
firmy doskonale o tym wiedzą. Czucia Współ tak naprawdę nie
musiała brać dnia wolnego. Wszyscy wiedzieli, że gdy tylko
Wyniosły odejdzie od kasy, cały ich świat legnie w gruzach, a oni
sami nie będą mieli co ze sobą zrobić.
-
To jak, poświęcisz się? - ponowił pytanie Uczuć, który wybierał
się tego dnia na bal charytatywny i chciał jak najszybciej załatwić
kwestię zastępstwa – No mów, bądź człowiekiem.
Ludzie
zgromadzeni przy kasach, w tym Renata, oczekiwali aż Wyniosły
udzieli odpowiedzi, lecz ku zdziwieniu wszystkich młodzieniec wstał,
zerwał z bioder fartuch, przepchnął się przez rząd klientów
czekających przed kasą i podążył w stronę stojących przy
wejściu palet z nierozpakowanymi świeżakami. Wdrapał się na nie,
po czym rozpoczął swoją przemowę:
-
Przez setki lat żyliście tak jak wam kazano. Wmawiano wam, że to,
co służy życiu i ulepszaniu cywilizacji jest szkodliwe i karmiono
was poczuciem winy, iż nie pomagacie w wystarczającym stopniu
bliźnim. Kazano wam czcić miernotę i przeciętność, a drzemiącą
w was siłę twórczą uznano za niebezpieczną. A wszystko to w imię
mistycznych przesądów.
Żyliście
wedle etyki grobu, a ja każę wam wyjść i żyć tak, abyście
zaczęli korzystać ze swojego rozumu. A jest A, kochani, i nie
zmieni tego żaden subiektywistyczny bełkot, który wbijają wam do
głowy. Nadszedł czas, w którym nie musisz już dłużej być
poświęcany na ołtarzu drugiego ja. Ślubuję wam, że nie będę
się już dla was więcej poświęcał i mam nadzieję, że wy także
podążycie tą drogą.
Wyniosły
stał wciąż na palecie, a część osób zgromadzonych w sklepie
przyglądała mu się ukradkiem
nie
przerywając robionych zakupów. Wpatrzona w niego była jedynie
Renata i kierownik sklepu Uczuć, który w końcu zbliżył się do
niego i powiedział tylko:
-
Dobra, ja cię nie będę zmuszał. Wypakuj po prostu tą paletę i
wracaj na kasę.
Wyniosły
miał jednak wszystkiego dosyć. Zrozumiał nagle, że nie chce już
więcej utrzymywać tego świata w istnieniu. Jego wzrok spotkał się
wtedy na moment ze wzrokiem Renaty, która wręcz spłoszyła się
jego przenikliwym spojrzeniem. Nie patrzyli na siebie jednak zbyt
długo, gdyż Wyniosły odwrócił się i ruszył w stronę zaplecza
sklepu.
Renata
zostawiła swój koszyk i ruszyła za nim. Z początku krępowała
się i zastanawiała czy dobrze zrobiła, lecz pchała ją za nim
jakaś dziwna energia. W paru zdaniach Wyniosły wytłumaczył
właśnie całe jej życie i chciała móc na niego jeszcze raz
popatrzeć – a przynajmniej tak sądziła. Wyniosły tymczasem
wyraźnie przyspieszył. Skręcił szybko za działem z pieluchami,
po czym przemknął obok stoiska z pieczywem. Obawiając się, ze
straci go z oczu na zawsze Renata w końcu zaczęła biec aż
znalazła się przy wejściu do magazynu. Zdawało jej się, że
przed chwilą widziała jego nogę gdy wbiegał na zaplecze.
Ostrożnie
weszła do środka rozglądając się dookoła. Szła wśród stert
palet próbując wypatrzeć gdzieś młodego kasjera, lecz wokół
panowała tylko głucha cisza. Nagle zgasło światło. Renata
zdążyła tylko cicho westchnąć gdy poczuła, że ktoś znajduje
się bardzo blisko niej. Nagła ciemność sprawiała, że nie
dostrzegała żadnych kształtów.
Wtedy
nagle usłyszała jakiś szelest, odwróciła się i poczuła ból na
twarzy. Okazało się, że przed
nią pojawił się Wyniosły
który
chciał ją pocałować, lecz w momencie gdy się obracała ich
wydatne kości policzkowe zderzyły się nieoczekiwanie tak, iż dał
się słyszeć jakby łoskot.
Oboje
cicho zaklęli, ale już po chwili połączyła ich dzika żądza.
Christian
Grey i Anastasia Steel
Wyniosły i Renata spędzili na zapleczu cały kwadrans, w czasie
którego ona stała się jego niewolnikiem, będąc jednak wdzięczną
za każdy przejaw jego
egoizmu.
Gdy
skończyli Wyniosły spojrzał
w stronę wyjścia i po dłuższej chwili:
-
Zrozumiałem, że nadszedł już czas, żeby rzucić to wszystko.
Znajdę dla nas nowy dom gdzieś na Podkarpaciu.
-
Oczywiście. Zanim tak się jednak stanie ja muszę stanąć po ich
stronie. Chcę patrzeć jak cierpisz, jak cię oskarżają, jak
wdeptują cię w ziemię. A kiedy już będę gotowa przyjadę do
ciebie. Wybacz mi.
-
Wybaczyłem ci jeszcze zanim to zadeklarowałaś.
-
Będziesz miał proces. Chciałabym żebyś wiedział, że nie mam
wyboru i muszę zeznawać przeciw tobie.
Wtedy
wyniosły uderzył ją z całej siły tak, iż upadła na podłogę.
Renata nie czuła jednak bólu. Jej wzrok wyrażał całkowite
zrozumienie dla całej sytuacji oraz bezgraniczny, w pełni doczesny
i pozbawiony emocji podziw wobec Wyniosłego.
Wtedy
Wyniosły otworzył plecak i wyjął z niego ładunek wybuchowy. Nie
patrząc na swoją ukochaną powiedział:
-
A teraz odejdź, już czas.
Renata
posłusznie wyszła, a po dłuższej chwili w ślad za nią także
Wyniosły. Zapaliwszy papierosa ruszył spacerem w stronę przystanku
tramwajowego.
Kupił
bilet w kiosku i stanął zamyślony, nie oglądając się nawet na
stojący za nim dyskont. Wtedy podeszła do niego dziewczynka.
Stanęła na przeciwko niego i powiedziała:
-
Wujku, wujku, daj cukierka!
-
Dlaczego niby miałbym ci go dać?
-
Bo cię proszę!
-
Rzeczywistością jest to co istnieje; to, co nierzeczywiste nie
istnieje. Człowiek nie może przetrwać inaczej jak tylko posługując
się swoim rozumem w celu zdobycia środków służących mu do
przeżycia. Nie pomagają mu w tym żadne religijne sentymenty. Tacy
ludzie jak ty przez wieki wmawiali nam, że człowiek jest słaby, że
musi liczyć się przede wszystkim z innymi, a nie samym sobą, że
dobre jest to, co myślą inni, że własną wartość odnajdujemy
jedynie w sądach innych. Waszą świadomością rządziła i nadal
rządzi mistyczne potępienia świata i życia, gdyż boicie się
stanąć w prawdzie. Macie wszyscy mentalność moralnych kanibali.
Nie
dam ci cukierka, bo na cukierki trzeba zapracować. A wy, moralni
kanibale, uważacie, że wszystko można mieć na wyciągnięcie
ręki. Wydaje się wam, że wystarczy zmusić wybitnych do tego, aby
poświęcili się dla was i wtedy zaspokoicie swoje irracjonalne,
altruistyczne żądze. Ale wasz czas się kończy, wkrótce
zobaczycie, że nie ma darmowych cukierków bo ci, którzy
egoistycznie wydarli je ze świata przyrody na chwałę ludzkiego
umysłu już wkrótce przestaną was karmić. Nadchodzą nowe czasy,
w których nikt już nie odważy się zaprzeczyć zasadzie
tożsamości.
Wyniosły
zamilkł, a zachodzące słońce oświetlało jego wydatne kości
policzkowe. Dziewczynka chwilę patrzała wciąż na niego, po czym
wróciła z płaczem do mamy.
Wtedy
jednak stojącym w pobliżu dyskontem targnęła silna eksplozja,
która porozrzucała po okolicy setki odłamków. Ludzie uciekali w
panice, lecz Wyniosły stał niewzruszony wpatrując się w dal. Nie
protestował gdy przybyli wkrótce policjanci zakuwali go w kajdanki
i prowadzili do radiowozu.