wtorek, 15 grudnia 2015

Mini-almanach obiektywistycznych świrów




            Stało się. Do Polski zaczęli przybywać przedstawiciele amerykańskiego Instytutu Ayn Rand wraz ze swoimi chorymi ideami.
            Przedstawianie po raz kolejny na tym blogu Ayn Rand i jej pokracznych idei mija się z celem, warto jednak mieć na uwadze to, iż choroba moralności i człowieczeństwa, zwana także obiektywizmem, niestety wciąż ma się dobrze i żyje w umysłach wielu osób. Część z tych osób przybywa nawet do Polski ze specjalnymi wykładami – warto więc wiedzieć, z kim mamy do czynienia.
            Murray Rothbard był chyba jednym z niewielu (jedynym?) normalnych nowojorskich Żydów, którzy poświęcili swoje życie naukom o człowieku. Zeświecczona społeczność żydowska tej wielkiej metropolii zrodziła już całe zastępy wywrotowych lub lewackich intelektualistów, by wymienić tylko Hannah Arendt, Thomasa Nagela, czy też Noama Chomsky’ego i ciężko w niej znaleźć normalnych libertarian. O wiele łatwiej znaleźć można za to obiektywistów, czyli zwolenników groteskowych poglądów Ayn Rand.
            Przez wiele rolę „świętego Piotra” religii obiektywizmu pełnił Nathaniel Branden. Zmarł w 2014 roku i na szczęście nie przyjedzie już do Polski. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało: Blumenthal, ale postanowił je zmienić za namową samej prorokini Rozumu. Branden przeczytał powieść Rand „Źródło” w wieku 14 lat i był, jak sam mówił, „zahipnotyzowany”. Rzeczywiście, było w tym coś z hipnozy, gdyż po kilkuletniej wymianie korespondencji Rand zadzwoniła wreszcie do niego i gdy miał 20 lat uczyniła z niego swojego seksualnego partnera. Co ciekawe, zanim tak się stało Rand zorganizowała wspólne spotkanie z swoim małżonkiem oraz żoną młodego Nathaniela, na którym wyjaśniła wszystkim, że zgodne z rozumem jest to, aby ich romans pozostał niezakłócony.
            Nathaniel Branden był psychoterapeutą, który mniej więcej od początku lat 70. zaczął publikować swoje własne prace cieszące się pewnym uznaniem w środowisku. Nie jestem specjalistą od psychologii i dlatego nie potrafię wypowiedzieć się na temat ich wartości, lecz sporo wątpliwości budzi jego pogmatwane życie moralne a także fakt, iż prowadziwszy swego czasu terapię Murraya Rothbarda zdradzał wszystkim członkom randowskiej sekty tajemnice i sekrety, które powierzał mu Mr Libertarian. Tego typu zachowania są dyskredytujące w środowisku terapeutów – być może jednak nie w środowisku zbuntowanych atlasów.
            Branden sypiał z Ayn Rand mniej więcej 9 lat, lecz wówczas poznał młodszą i piękniejszą, dlatego został wydalony z samego jądra Rozumu (dlatego zresztą zajął się przede wszystkim psychologią). Wówczas miejsce Brandena (niekoniecznie w łożu Ayn Rand) zajął Leonard Peikoff, krewny Brandenów z Kanady.
            Rosyjska Żydówka uczyniła z Peikoffa swojego prawnego i intelektualnego spadkobiercę. Ten wziął sobie jej wolę do serca, gdyż w 1985 założył wspomniany instytut noszący jej imię, który niestrudzenie uświadamia wszystkich chętnych o tym, że kilka dekad temu po Nowym Jorku kroczyła wielka filozof nauczająca o tym, że „fakty to fakty”, czy też, że „A jest A”.
            Leonard Peikoff to „myśliciel” tyleż kuriozalny, co nawet groźny. Jak wiadomo, obiektywiści gardzą altruizmem (a przynajmniej go „nie cenią”). Założyciel Instytutu Ayn Rand pokazał na czym polega to przekonanie w praktyce gdy po wybuchu wojny w Iraku w 2003 roku żalił się w czasie wystąpień publicznych, że opinia publiczna niepotrzebnie przejmuje się losem cywilów, którzy ginęli w czasie walk (!). Jako zwolennik wojen prowadzonych przez amerykańskiego Lewiatana uważał zresztą, że USA powinno od razu uderzyć na Iran i czynił z tego powodu wielkie wyrzuty prezydentowi Bushowi.
            Peikoff i inni randyści (obiektywiści) nie potrafią nigdy wytłumaczyć jak pogodzić głoszony przez nich indywidualizm z wyrażaniem poparcia dla wojen prowadzonych przez USA o dostęp do surowców, lecz najwyraźniej to dla nich nie problem. Tego typu problemów nie dostrzegała także nigdy sama Krynica Racjonalności. Bardzo często można także odnieść wrażenie, że randyści popierają wszystko to, co leży w interesie państwa Izrael – co nie dziwi jeśli uwzględnimy narodowość większości najważniejszych obiektywistów.
            Peikoff to także zdecydowany zwolennik aborcji, przy czym jego poparcie przybiera wręcz absurdalne intelektualnie kształty. Otóż założyciel Instytutu Ayn Rand uważa, iż tak naprawdę to zwolennicy aborcji są pro-life, ponieważ zakaz aborcji zmusza kobietę do poświęcenia jej życia (!). A tymczasem, jak wskazywała Sama Ona, dzieci nie posiadają żadnych praw dopóki się nie urodzą.
            Jako ciekawostkę warto także przedstawić bezmiernie śmieszne poglądy Peikoffa na temat Świąt Bożego Narodzenia, z którymi można zapoznać się na jego stronie peikoff.com. Otóż, przekonuje randysta, wszyscy powinniśmy dążyć do tego, aby pozbyć się Chrystusa z obchodów Świąt i skupić się na Świętym Mikołaju, który w przeciwieństwie do Nazaretańczyka jest... kapitalistyczny. Chrystus okazuje innym łaskę oraz bezwarunkową miłość – największe grzechy obiektywistycznej religii – a Gwiazdor daje prezenty tylko tym, którzy byli dobrzy, a nie źli.
            Wystarczy już chyba słów na temat założyciela Instytutu Ayn Rand – i tak poświęciliśmy mu o wiele więcej uwagi, niż na nią zasługuje.
            Leonard Peikoff na szczęście nigdy nie odwiedził Polski, lecz dwukrotnie (a może i więcej razy) z wykładami gościł już w naszym kraju dyrektor wykonawczy Instytutu Ayn Rand – Yaron Brook. Brook nie jest wprawdzie Żydem z Nowego Jorku, ale Żydem z Izraela, co w najlepszy sposób tłumaczy jego wielkie zaangażowanie w zastosowanie zasad randowskiego egoizmu do polityki zagranicznej (wojennej) Stanów Zjednoczonych oraz Izraela. Otóż zdaniem Brooka, a także Peikoffa i innych, w polityce zagranicznej USA powinny się kierować własnym interesem, gdyż moralne jest właśnie to, co jest zgodne z wolą jednostki.
            Podstawowy problem związany z takim poglądem polega na tym, że USA nigdy nie były ani nie zostaną wychwalaną przez obiektywistów pod niebiosa jednostką, lecz będą zawsze stanowiły kolektyw. Na dodatek kolektyw, który pobiera ogromne podatki na rzecz coraz większych zbrojeń, choć przecież obiektywiści deklarują się jako zwolennicy kapitalizmu. Brooka to jednak nie zraża.
            Naczelny obiektywista to osoba dobrze czująca się w publicznych wystąpieniach. Gdy się wypowiada, można niekiedy odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z charyzmatycznym pastorem. Wydaje się, że to nie przypadek. Brook to były pracownik izraelskich służb specjalnych, człowiek doskonale przeszkolony w swoim fachu. Istnieje wiele powodów by sądzić, że Yaron Brook został specjalnie wynajęty przez państwo Izrael lub amerykańskie służby do tego, aby urabiać młode osoby zainteresowane libertarianizmem do wyrażania poparcia dla wojen prowadzonych przez USA i Izrael. Tłumaczyłoby to także, dlaczego Instytut Ayn Rand dysponuje tak sporymi środkami na promocję własnych idei.
            Brooka cieszy, że po śmierci Rothbarda libertarianizm w Stanach Zjednoczonych stał się mniej „anarchistyczny”, a przez to mniej nakierowany na realizację libertariańskich ideałów. Cele Brooka i jego obiektywistycznych kolegów są bowiem o wiele bardziej prozaiczne: chcą urobić libertarian do udzielenia masowego poparcia amerykańskiej maszynie „obiektywnych” i zgodnych z „egoistycznym interesem” amerykańskiego narodu wojen. Kto nie wierzy, niech sprawdzi jak często Brook i jego koledzy pojawiają się w republikańskich mediach, które jednocześnie zakazują wstępu libertarianom spod znaku Murraya Rothbarda. Przy okazji pragną także przekonać wszystkich, że religia jest nieracjonalna i że prawdziwy libertarianin powinien nią gardzić.
            Do niniejszego małego almanachu mógłbym jeszcze zaliczyć oczywiście m.in. Alana Greenspana, który zasady randowskiego obiektywizmu realizował jako naczelny nadzorca taśmy drukującej pieniądze w amerykańskim banku centralnym. Jego przypadek to chyba najbardziej wyrazisty dowód na to, jak bardzo pozbawiony moralnych fundamentów jest obiektywizm oraz jego zwolennicy.
            Niestety - Instytut Ayn Rand i jego przedstawiciele powoli penetrują już polskie środowisko libertarian. Przyjeżdżają z wykładami, przysyłają książki, udzielają wsparcia. Można mieć tylko nadzieję, że polscy libertarianie rozpoznają w nich w porę hochsztaplerów i płatnych agentów oraz dostrzegą, jak bardzo groteskowe są poglądy obiektywistów.

Jakub Wozinski