czwartek, 27 września 2012

Czarny PR sofistów

Los sofistów stanowi żywy dowód na potwierdzenie tezy, że najlepsze umysły i najbardziej niezależne jednostki są najczęściej spychane przez społeczeństwo na margines przy współudziale kiepskich myślicieli.
Przez setki lat sofiści byli w kulturze europejskiej synonimem umysłowego cwaniactwa oraz relatywizmu. Zgłębiający filozofię poznawali ich jako bałamutnych antagonistów platońskich dialogów lub też twórców sofizmatów, które cierpliwie rozwiązywał Arystoteles. Choć słowo „sofista” wywodzi się z greckiego słowa „mądrość”, niezależni filozofowie dorobili się jednoznacznie negatywnego PR-u, który przetrwał w kulturze popularnej nawet do dziś.
Najbardziej znanym sofistą był Protagoras, autor powtarzanego częstokroć powiedzenia: „Człowiek miarą wszechrzeczy”, za sprawą którego stał się uosobieniem relatywizmu i subiektywizmu. Na miano to oczywiście zasłużył, głosząc po raz pierwszy w historii filozofii poglądy, które stały się chlebem powszednim współczesnego świata uniwersyteckiego. Niewiele lepszy w tym względzie był Gorgiasz, który twierdził, że nic nie istnieje. Dziwne to były poglądy, tym bardziej, że ktoś je musiał wypowiadać, a więc na pewno istniał Gorgiasz, ale argument ten do niego ponoć nie przemawiał.
Błędem byłoby jednak stwierdzenie, że sofiści sprowadzali się wyłącznie do karykaturalnych poglądów Protagorasa i Gorgiasza. Przeprowadzone w XX wieku badania nad myślą sofistów dowiodły niezbicie, że sofistom zawdzięczamy naprawdę wiele. Nauczając młodzież kładli nacisk na wszechstronne wykształcenie, m.in. na poznanie matematyki, retoryki, czy też muzyki. Nie wszyscy sofiści byli też sceptykami i relatywistami. Niestety, na ich temat nie dowiemy się niestety nigdy zbyt wiele, gdyż ich dzieła najczęściej nie dotrwały do czasów współczesnych. U innych autorów ich poglądy oraz postawy są najczęściej pokazywane w jednoznacznie pejoratywnym świetle, choć przez pewien czas świadczone przez nich usługi cieszyły się sporą popularnością.
Jednym z głównych autorów zepchnięcia sofistów na margines był Platon. Ojciec komunizmu i autorytaryzmu zwalczał sofistów na wszelkie możliwe sposoby. Jak powszechnie wiadomo, Platon (tak jak Arystoteles), wywodził się z ateńskiej oligarchii, a filozofią zajmował się głównie dlatego, że była to podówczas główna intelektualna rozrywka sfer wyższych. Mając zapewniony dochód dzięki instytucji państwa, krytykował jednocześnie sofistów za pobieranie pieniędzy za naukę filozofii. Sofiści wywodzili się najczęściej ze sfer niższych: przykładowo, Protagoras był tragarzem, który jednak miał się dorobić na świadczeniu usług pedagogiczno-wychowawczych majątku większego niż słynny rzeźbiarz Fidiasz. Fakt ten doprowadzał do szału Platona, który ubóstwiał państwo i chciał, aby nauka filozofii była uprawiana za „darmo” - tj., aby zajmować się nią mogli tylko i wyłącznie ludzie zamożni i z wyższych sfer rządzących państwem.
W ten sposób Platon dał początek filozofii instytucjonalnej, tj. uprawianej za podatki oraz przez beneficjentów podatków. Instytucjonalni filozofowie traktują się z wyższością i gardzą ludźmi, którzy próbują uprawiać naukę niezależnie. Platon szczycił się tym że nie pobierał za nauczanie filozofii żadnych opłat, ignorując kompletnie fakt, że mógł oddawać się swojej pasji tylko i wyłącznie dzięki odpowiedniej pozycji społecznej uzyskanej dzięki państwu. Dzisiejsi naśladowcy Platona z państwowych uczelni również podkreślają, że studia filozofii powinny być „bezpłatne”, gdyż zajęcie to jest rzekomo zbyt szczytne, aby podlegało wycenie pieniężnej. Chcą w ten sposób podkreślić wyjątkowość prowadzonego przez siebie zajęcia.
Tak naprawdę jednak nauczanie filozofii to zajęcie jak każde inne. Ludwig von Mises był wobec oderwanych od rzeczywistości rynkowej naukowców wyjątkowo krytyczny: „Filozofowi wydaje się, że zgłębianie zagadnień filozoficznych jest zajęciem tak wzniosłym i szlachetnym, że nie wolno go traktować na równi z jakąkolwiek inną pracą zarobkową. Profesor czuje się dotknięty tym, że za swoje filozofowanie otrzymuje wynagrodzenie; za obraźliwe uważa przypuszczenie, że zarabia pieniądze jak rzemieślnik czy wyrobnik. Sprawy finansowe są dla niego zbyt przyziemne; filozof badający doniosłe zagadnienia prawdy i absolutnych wiecznych wartości nie powinien zaprzątać sobie głowy problemami ekonomicznymi” - pisał urodzony we Lwowie ekonomista.
Szkoła Platona – Akademia – stała się oficjalną uczelnią filozoficzną, która dzięki wsparciu państwa przetrwała wiele stuleci. Z kolei dzieła sofistów najczęściej niszczono (m.in. za sprawą Platona i jego uczniów, którzy nie znosili konkurencji) lub lekceważono. Tak stało się m.in. z pismami Protagorasa, które podburzeni Ateńczycy spalili na stosie w centrum miasta.
Oficjalni filozofowie utrzymywani przez państwo są zatem programowymi przeciwnikami wolności, gdyż gdyby urynkowić ich własną dziedzinę, straciliby wszystkie honory oraz źródło utrzymania. Na uniwersyteckie sale wykładowe nie wpuszcza się myślicieli libertariańskich, gdyż ich przesłanie podkopuje sens istnienia samego państwowego uniwersytetu. Największe honory przypadają za to głosicielom najbardziej niedorzecznych teorii, jak choćby współcześnie postmodernistom, czy też neomarksistom.
Choć Protagoras i Gorgiasz dokonali wiele, aby sofiści zyskali miano wichrzycieli, którzy za duże pieniądze są w stanie udowodnić, że kwadrat jest okrągły, wielu sofistów przedstawiało niezwykle ciekawe koncepcje. To właśnie sofiści jako pierwsi przełamali autokratyczny model społeczeństw greckich państw-miast podkreślając, że żaden człowiek nie rodzi się z „naturalną” predyspozycją do rządzenia innymi (szczególnie ta idea musiała zaboleć Platona). Nikt inny jak właśnie sofiści po raz pierwszy zdemaskowali prawo (tj. prawo stanowione przez państwo) jako narzędzie krępowania silnych i dobrych przez kiepskich i słabych. A jeśli dołączymy do tego osiągnięcia w dziedzinie teorii edukacji, wówczas okaże się, że sofiści byli postaciami negatywnymi przede wszystkim w opinii Platona.
Sofiści nie zaginęli wraz z Gorgiaszem, Antyfontem, czy Hippiaszem, lecz funkcjonują do dziś. Obok zniesmaczonych ideą wolnego rynku profesorów państwowych uczelni działa całe mnóstwo ludzi posiadających ogromną wiedzę, lecz lekceważonych i zbywanych jako obskuranci ze względu na funkcjonowanie poza podatkowym krwiobiegiem. Ich przemyślenia i teorie nigdy nie zyskają powszechnego uznania, gdyż przed nazwiskiem brakuje im tytułu prof. czy też dr hab. Państwowa akademia czasami na drodze wielkiego wyjątku jest w stanie dopuścić, aby do panteonu mędrców dołączył ktoś spoza swojego zaklętego światka, lecz są to bardzo rzadkie przypadki.
Wielu spośród największych libertariańskich myślicieli w historii funkcjonowało właśnie tak, jak greccy sofiści: nauczali za pieniądze, z dala od oficjalnych instytucji państwa. Im także przyprawiono etykiety wichrzycieli oraz obskurantów, choć tak naprawdę to oni przyczyniali się do prawdziwego rozwoju świata idei. Nie inaczej jest też dzisiaj: najwięcej ciekawego do powiedzenia mają najczęściej ci, których można znaleźć jedynie na rozmaitych blogach, rzadko odwiedzanych witrynach internetowych lub też pismach o skromnym obiegu.
Najbardziej wymowną ilustracją schematu, w jakim funkcjonuje uprawiana za podatki filozofia są opinie świata nauki na temat Murraya Rothbarda. Zadałem sobie trud i sprawdziłem, co na temat jego teorii sądzą filozofowie oraz ekonomiści z państwowych uczelni w Polsce i na całym świecie. Lista zarzutów, jakie się mu stawia jest równie długa, co absurdalna: postulowanie materializmu, hipertrofii wolności, chęć zrealizowania utopijnego raju na ziemi, oddawanie wolnemu rynkowi religijnej czci, amoralizm, ekonomizm, wolterianizm i antyklerykalizm oraz przypisywanie sobie wszechwiedzy na temat przyszłości. Autorów tych zarzutów nie przytoczę dla dobra ich samych. Powyższe zarzuty pokazują wyraźnie, że stosunek świata państwowych naukowców do myślicieli niezależnych oparty jest na tym samym uprzedzeniu, które żywił niegdyś Platon. Gdyby dzieła Murraya Rothbarda uległy nagle zniszczeniu i musielibyśmy zrekonstruować jego poglądy na podstawie relacji państwowych filozofów, moglibyśmy odnieść wrażenie, że ich autorem musiał być nihilista, choć w rzeczywistości był nim wspaniały obrońca wolności oraz rzecznik absolutnie obowiązujących praw moralnych.
Gdyby usługi filozoficzne podlegały swobodnej konkurencji, mielibyśmy do czynienia ze wspaniałym rozkwitem umysłowym. Świat zdominowali jednak współcześni Platonowie, którzy wynoszą się ponad tych, którzy pragną bardziej uczciwego świata. Tworzą górnolotnie brzmiące teorie, których jedynym celem jest tak naprawdę zachowanie własnej pozycji oraz zapewnienie sobie dochodów przy pomocy państwa. Oby wreszcie nastała epoka sofistów.

niedziela, 23 września 2012

Rodzina Murraya Rothbarda w Polsce

W miniony czwartek w Poznaniu na spotkaniu gościł Marcin Chmielowski, nasz czołowy polski libertarianin. W swoim referacie wspomniał o dobrze znanym fakcie, że Murray Rothbard pochodził z Polski oraz że na Mazowszu wciąż żyją ludzie z nazwiskiem Rothbard. Postanowiłem sprawdzić to przy pomocy portalu moikrewni.pl.
Poniżej trzy mapy stanowiące dowód na to, że polscy krewni Rothbarda wciąż żyją. Ich nazwiska trochę się zmieniły, ale tylko nieznacznie. Najwięcej z nich mieszka w powiecie sochaczewskim oraz warszawskim, choć osoby o nazwisku Rotbart zawędrowały nawet w okolice Szczecina, Wrocławia, czy też Gliwic.