Stało się. Do Polski zaczęli
przybywać przedstawiciele amerykańskiego Instytutu Ayn Rand wraz ze swoimi chorymi
ideami.
Przedstawianie po raz kolejny na
tym blogu Ayn Rand i jej pokracznych idei mija się z celem, warto jednak mieć
na uwadze to, iż choroba moralności i człowieczeństwa, zwana także
obiektywizmem, niestety wciąż ma się dobrze i żyje w umysłach wielu osób. Część
z tych osób przybywa nawet do Polski ze specjalnymi wykładami – warto więc
wiedzieć, z kim mamy do czynienia.
Murray Rothbard był chyba jednym z
niewielu (jedynym?) normalnych nowojorskich Żydów, którzy poświęcili swoje
życie naukom o człowieku. Zeświecczona społeczność żydowska tej wielkiej
metropolii zrodziła już całe zastępy wywrotowych lub lewackich
intelektualistów, by wymienić tylko Hannah Arendt, Thomasa Nagela, czy też Noama
Chomsky’ego i ciężko w niej znaleźć normalnych libertarian. O wiele łatwiej
znaleźć można za to obiektywistów, czyli zwolenników groteskowych poglądów Ayn
Rand.
Przez wiele rolę „świętego Piotra”
religii obiektywizmu pełnił Nathaniel Branden. Zmarł w 2014 roku i na szczęście
nie przyjedzie już do Polski. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało: Blumenthal, ale
postanowił je zmienić za namową samej prorokini Rozumu. Branden przeczytał
powieść Rand „Źródło” w wieku 14 lat i był, jak sam mówił, „zahipnotyzowany”.
Rzeczywiście, było w tym coś z hipnozy, gdyż po kilkuletniej wymianie
korespondencji Rand zadzwoniła wreszcie do niego i gdy miał 20 lat uczyniła z
niego swojego seksualnego partnera. Co ciekawe, zanim tak się stało Rand
zorganizowała wspólne spotkanie z swoim małżonkiem oraz żoną młodego
Nathaniela, na którym wyjaśniła wszystkim, że zgodne z rozumem jest to, aby ich
romans pozostał niezakłócony.
Nathaniel Branden był
psychoterapeutą, który mniej więcej od początku lat 70. zaczął publikować swoje
własne prace cieszące się pewnym uznaniem w środowisku. Nie jestem specjalistą
od psychologii i dlatego nie potrafię wypowiedzieć się na temat ich wartości,
lecz sporo wątpliwości budzi jego pogmatwane życie moralne a także fakt, iż
prowadziwszy swego czasu terapię Murraya Rothbarda zdradzał wszystkim członkom
randowskiej sekty tajemnice i sekrety, które powierzał mu Mr Libertarian. Tego
typu zachowania są dyskredytujące w środowisku terapeutów – być może jednak nie
w środowisku zbuntowanych atlasów.
Branden sypiał z Ayn Rand mniej
więcej 9 lat, lecz wówczas poznał młodszą i piękniejszą, dlatego został
wydalony z samego jądra Rozumu (dlatego zresztą zajął się przede wszystkim psychologią).
Wówczas miejsce Brandena (niekoniecznie w łożu Ayn Rand) zajął Leonard Peikoff,
krewny Brandenów z Kanady.
Rosyjska Żydówka uczyniła z Peikoffa
swojego prawnego i intelektualnego spadkobiercę. Ten wziął sobie jej wolę do
serca, gdyż w 1985 założył wspomniany instytut noszący jej imię, który
niestrudzenie uświadamia wszystkich chętnych o tym, że kilka dekad temu po
Nowym Jorku kroczyła wielka filozof nauczająca o tym, że „fakty to fakty”, czy
też, że „A jest A”.
Leonard Peikoff to „myśliciel” tyleż
kuriozalny, co nawet groźny. Jak wiadomo, obiektywiści gardzą altruizmem (a
przynajmniej go „nie cenią”). Założyciel Instytutu Ayn Rand pokazał na czym
polega to przekonanie w praktyce gdy po wybuchu wojny w Iraku w 2003 roku żalił
się w czasie wystąpień publicznych, że opinia publiczna niepotrzebnie przejmuje
się losem cywilów, którzy ginęli w czasie walk (!). Jako zwolennik wojen
prowadzonych przez amerykańskiego Lewiatana uważał zresztą, że USA powinno od
razu uderzyć na Iran i czynił z tego powodu wielkie wyrzuty prezydentowi
Bushowi.
Peikoff i inni randyści
(obiektywiści) nie potrafią nigdy wytłumaczyć jak pogodzić głoszony przez nich
indywidualizm z wyrażaniem poparcia dla wojen prowadzonych przez USA o dostęp
do surowców, lecz najwyraźniej to dla nich nie problem. Tego typu problemów nie
dostrzegała także nigdy sama Krynica Racjonalności. Bardzo często można także
odnieść wrażenie, że randyści popierają wszystko to, co leży w interesie
państwa Izrael – co nie dziwi jeśli uwzględnimy narodowość większości
najważniejszych obiektywistów.
Peikoff to także zdecydowany
zwolennik aborcji, przy czym jego poparcie przybiera wręcz absurdalne
intelektualnie kształty. Otóż założyciel Instytutu Ayn Rand uważa, iż tak
naprawdę to zwolennicy aborcji są pro-life, ponieważ zakaz aborcji zmusza
kobietę do poświęcenia jej życia (!). A tymczasem, jak wskazywała Sama Ona, dzieci
nie posiadają żadnych praw dopóki się nie urodzą.
Jako ciekawostkę warto także
przedstawić bezmiernie śmieszne poglądy Peikoffa na temat Świąt Bożego
Narodzenia, z którymi można zapoznać się na jego stronie peikoff.com. Otóż,
przekonuje randysta, wszyscy powinniśmy dążyć do tego, aby pozbyć się Chrystusa
z obchodów Świąt i skupić się na Świętym Mikołaju, który w przeciwieństwie do
Nazaretańczyka jest... kapitalistyczny. Chrystus okazuje innym łaskę oraz
bezwarunkową miłość – największe grzechy obiektywistycznej religii – a Gwiazdor
daje prezenty tylko tym, którzy byli dobrzy, a nie źli.
Wystarczy już chyba słów na temat założyciela
Instytutu Ayn Rand – i tak poświęciliśmy mu o wiele więcej uwagi, niż na nią
zasługuje.
Leonard Peikoff na szczęście nigdy
nie odwiedził Polski, lecz dwukrotnie (a może i więcej razy) z wykładami gościł już w naszym kraju
dyrektor wykonawczy Instytutu Ayn Rand – Yaron Brook. Brook nie jest wprawdzie
Żydem z Nowego Jorku, ale Żydem z Izraela, co w najlepszy sposób tłumaczy jego
wielkie zaangażowanie w zastosowanie zasad randowskiego egoizmu do polityki
zagranicznej (wojennej) Stanów Zjednoczonych oraz Izraela. Otóż zdaniem Brooka,
a także Peikoffa i innych, w polityce zagranicznej USA powinny się kierować
własnym interesem, gdyż moralne jest właśnie to, co jest zgodne z wolą
jednostki.
Podstawowy problem związany z takim
poglądem polega na tym, że USA nigdy nie były ani nie zostaną wychwalaną przez
obiektywistów pod niebiosa jednostką, lecz będą zawsze stanowiły kolektyw. Na
dodatek kolektyw, który pobiera ogromne podatki na rzecz coraz większych
zbrojeń, choć przecież obiektywiści deklarują się jako zwolennicy kapitalizmu.
Brooka to jednak nie zraża.
Naczelny obiektywista to osoba
dobrze czująca się w publicznych wystąpieniach. Gdy się wypowiada, można
niekiedy odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z charyzmatycznym pastorem.
Wydaje się, że to nie przypadek. Brook to były pracownik izraelskich służb
specjalnych, człowiek doskonale przeszkolony w swoim fachu. Istnieje wiele
powodów by sądzić, że Yaron Brook został specjalnie wynajęty przez państwo
Izrael lub amerykańskie służby do tego, aby urabiać młode osoby zainteresowane
libertarianizmem do wyrażania poparcia dla wojen prowadzonych przez USA i
Izrael. Tłumaczyłoby to także, dlaczego Instytut Ayn Rand dysponuje tak sporymi
środkami na promocję własnych idei.
Brooka cieszy, że po śmierci
Rothbarda libertarianizm w Stanach Zjednoczonych stał się mniej
„anarchistyczny”, a przez to mniej nakierowany na realizację libertariańskich
ideałów. Cele Brooka i jego obiektywistycznych kolegów są bowiem o wiele
bardziej prozaiczne: chcą urobić libertarian do udzielenia masowego poparcia
amerykańskiej maszynie „obiektywnych” i zgodnych z „egoistycznym interesem”
amerykańskiego narodu wojen. Kto nie wierzy, niech sprawdzi jak często Brook i
jego koledzy pojawiają się w republikańskich mediach, które jednocześnie
zakazują wstępu libertarianom spod znaku Murraya Rothbarda. Przy okazji pragną
także przekonać wszystkich, że religia jest nieracjonalna i że prawdziwy
libertarianin powinien nią gardzić.
Do niniejszego małego almanachu
mógłbym jeszcze zaliczyć oczywiście m.in. Alana Greenspana, który zasady
randowskiego obiektywizmu realizował jako naczelny nadzorca taśmy drukującej
pieniądze w amerykańskim banku centralnym. Jego przypadek to chyba najbardziej
wyrazisty dowód na to, jak bardzo pozbawiony moralnych fundamentów jest
obiektywizm oraz jego zwolennicy.
Niestety - Instytut Ayn Rand i jego
przedstawiciele powoli penetrują już polskie środowisko libertarian.
Przyjeżdżają z wykładami, przysyłają książki, udzielają wsparcia. Można mieć
tylko nadzieję, że polscy libertarianie rozpoznają w nich w porę hochsztaplerów
i płatnych agentów oraz dostrzegą, jak bardzo groteskowe są poglądy
obiektywistów.
Jakub
Wozinski