czwartek, 11 stycznia 2018

Obiektywistyczne opowiadanie


(Wybaczcie mi ten grafomański atak, ale napisanie tego dało mi wiele radości)



Gdy wchodziła do sąsiadującego z jej nowym miejscem pracy dyskontem spożywczym, odczuła dziwny niepokój. Wtedy jeszcze nie wiedziała, co się z nią działo, ale w jej życiu otwierał się właśnie zupełnie nowy rozdział. Wkrótce miała poznać kogoś, kogo w sposób nieświadomy zawsze chciała poznać, lecz jej spętana przez społeczne oczekiwania moralność nie pozwalała nawet wyrazić tego pragnienia.
Zbliżając się do działu z warzywami potrąciła przypadkiem staruszkę, której wypadły z koszyka całe zakupy. Szybko pomogła jej pozbierać je z podłogi, a starsza pani powiedziała:
- Dziękuję słonko, ja to się już nie mogę schylać, bo mam plecy schorowane.
Renata nic nie odpowiedziała. Nie uśmiechnęła się nawet, bo wiedziała, że dla ludzi takich jak ta staruszka pomaganie innym stanowił element odwiecznego rytuału obowiązku. Od początku ludzkości ludożercze systemy etyczne nakazywały pomaganie innym i poświęcanie się dla ich dobra w nieracjonalny sposób. Przekonywały, że każdy ma przytwierdzoną żelazną kulę u nogi z napisem „dobro innego”. Im dłużej trwał ten stan rzeczy, tym bardziej ludzie stawali się bezmózgim, nie potrafiącym stawić czoła rzeczywistości bezosobowym kształtem, który żerował jedynie na żyjących po to, żeby żyć i okiełznać świat przyrody.
Staruszka spojrzała na Renatę, lecz ta wciąż milczała. Nie wyrażała pogardy; nie wyrażała też radości, ani smutku. Jej twarz była pełna ludzkiego dostojeństwa, gdyż wyrażała myśli, właśnie krążące po jej głowie. „Nie pomogłam tej staruszce z żadnego głupiego obowiązku. To był mój własny, racjonalny wybór. Gdybym jej nie pomogła podnieść zakupów, miałabym spore problemy z tym, żeby wziąć z półki karczochy. Patrzy teraz na mnie tak, jakby chciała wymusić mój uśmiech i radość z powodu tego, że wykonałam rytuał pomocy bliźniemu. Nawet nie rozumie tego, że mogłam to zrobić wyłącznie dla samej siebie. Samej siebie”.
Widząc brak reakcji ze strony młodej kobiety staruszka powiedziała:
- Nawet się pani odpowiedzieć nie chce. Jest pani taka sama ja ten chłopak przy kasie. Macie to samo spojrzenie. I nawet takie same, silnie zaznaczone kości policzkowe.
Po czym machnęła ręką i poszła dalej.
Renata tymczasem skierowała się w stronę kasy. Była druga w kolejce i znudzona spojrzała na leżące z boku gazety. „Precz z ambitnymi!” - głosił nagłówek najbardziej poczytnego dziennika. „Nikt nie ma prawa być lepszy niż inni” - tymi słowami zaczynał się tekst w prestiżowym tygodniku leżącym tuż obok. Dla Renaty nie było w tym nic dziwnego. Od wielu lat trwała permanentna nagonka na takie osoby, jak ona i dlatego w sporej mierze już się do nich przyzwyczaiła. Od niedawna prenumerowała „Przegląd egoistyczny” redagowany przez dziennikarzy, którzy złożyli przysięgę, że piszą artykuły wyłącznie dla siebie, lecz władze coraz niebezpieczniej szczuły przeciwko nim i chodziły plotki, że lada dzień pismo może zostać zamknięte.
Na chwilę odwróciła wzrok od czasopism, aby spojrzeć, czy już jest jej kolej. Wtedy właśnie po raz pierwszy ujrzała niecodzienny widok, który później nie pozwolił jej wiele nocy spać.
Młody mężczyzna, najprawdopodobniej ten, o którym wspominała staruszka, przenosił towary z taśmy do czytnika i wkładał je do plastikowych siatek. Czynił to w sposób, który zdradzał absolutne i w pełni ludzkie panowanie nad swoim ciałem, swoimi rękami. Na jego dłoniach nie było zmarszczek ani odcisków, lecz imponujący i pełen doczesnej godności splot mięśni i stawów, które w sposób absolutnie naturalny pilnie wykonywały polecenia jego umysłu. Każda rzecz, która znalazła się w jego rękach wędrowała pospiesznie do siatki, nawet na moment nie zatrzymując się przy czytniku. Można było wręcz odnieść wrażenie, że kasjer nie skanuje wcale znajdujących się na towarach kodów kreskowych, lecz znając je wszystkie na pamięć, przekłada towary wprost do siatek i wykonuje wszystkie potrzebne obliczenia we własnym umyśle.
W pewnym momencie Renata zauważyła, że nie tylko ona przygląda się genialnym ruchom młodzieńca, lecz to samo robią wszyscy zgromadzeni przy kasach. Nawet ochroniarz, który powinien w tym momencie przechadzać się po dyskoncie, stał w pobliżu i nie mógł oderwać wzroku od rąk młodzieńca. W spojrzeniach wszystkich osób można było dostrzec bezgraniczny podziw, którego jednak nikt nie był w stanie wyrazić, gdyż władze zakazywały chwalenia. Wszyscy wiedzieli, że na ich oczach dzieje się coś, czego nie byli w stanie zrozumieć; coś, co bezgranicznie kochali, lecz bali się do tego przyznać. Patrzyli więc, a później szli dalej, nie potrafiąc zdefiniować, co tak właściwie się stało i dlaczego odczuwali niepokój.
Nieoczekiwanie przy kasie pojawił się kierownik sklepu. Renata odczytała na upiętej na jego piersi tabliczce nazwisko: Innozdań Uczuć. Pryszczaty, nieogolony i obdarzony piskliwym głosem Uczuć powiedział do chłopaka siedzącego przy kasie.
- Ej, stary, jest sprawa. Czucia Współ prosi, żebyś się z nią zamienił w piątek. Jej dziecko zachorowało i musi z nim pójść do lekarza. Ty nie masz rodziny, więc chyba mógłbyś się zamienić? Poświęcisz się dla niej?
Innozdań Uczuć patrzał na niego głupkowatym i zdradzającym niską inteligencję spojrzeniem, a jego piskliwy głos dobiegający z pryszczatej twarzy stał się dźwiękiem nie do zniesienia. Młody kasjer spojrzał na niego dumnie i przez dłuższą chwilę nie udzielał odpowiedzi. Stojąca z boku Renata myślała na początku, że chłopak powie za chwilę „Spier….j!”. Zdawało jej się nawet, że jego mięśnie twarzy składają się tak, jakby usta miały uformować zaraz głoskę „s”, lecz ten wciąż milczał. Spojrzała na jego tabliczkę i zobaczyła nazwisko: „Andrzej Wyniosły”. Tak właśnie nazywał się człowiek, który był jej przeznaczeniem – pomyślała.
Wyniosły wciąż wpatrywał się swego przełożonego. Nie był to wzrok wyrażający pogardę, ani też gniew. W jego oczach dostrzec można było jedynie świadomość, że gdyby nie jego praca, cały ten dyskont już dawno przestałby istnieć oraz że zarówno Uczuć, jak i cała dyrekcja firmy doskonale o tym wiedzą. Czucia Współ tak naprawdę nie musiała brać dnia wolnego. Wszyscy wiedzieli, że gdy tylko Wyniosły odejdzie od kasy, cały ich świat legnie w gruzach, a oni sami nie będą mieli co ze sobą zrobić.
- To jak, poświęcisz się? - ponowił pytanie Uczuć, który wybierał się tego dnia na bal charytatywny i chciał jak najszybciej załatwić kwestię zastępstwa – No mów, bądź człowiekiem.
Ludzie zgromadzeni przy kasach, w tym Renata, oczekiwali aż Wyniosły udzieli odpowiedzi, lecz ku zdziwieniu wszystkich młodzieniec wstał, zerwał z bioder fartuch, przepchnął się przez rząd klientów czekających przed kasą i podążył w stronę stojących przy wejściu palet z nierozpakowanymi świeżakami. Wdrapał się na nie, po czym rozpoczął swoją przemowę:
- Przez setki lat żyliście tak jak wam kazano. Wmawiano wam, że to, co służy życiu i ulepszaniu cywilizacji jest szkodliwe i karmiono was poczuciem winy, iż nie pomagacie w wystarczającym stopniu bliźnim. Kazano wam czcić miernotę i przeciętność, a drzemiącą w was siłę twórczą uznano za niebezpieczną. A wszystko to w imię mistycznych przesądów.
Żyliście wedle etyki grobu, a ja każę wam wyjść i żyć tak, abyście zaczęli korzystać ze swojego rozumu. A jest A, kochani, i nie zmieni tego żaden subiektywistyczny bełkot, który wbijają wam do głowy. Nadszedł czas, w którym nie musisz już dłużej być poświęcany na ołtarzu drugiego ja. Ślubuję wam, że nie będę się już dla was więcej poświęcał i mam nadzieję, że wy także podążycie tą drogą.
Wyniosły stał wciąż na palecie, a część osób zgromadzonych w sklepie przyglądała mu się ukradkiem nie przerywając robionych zakupów. Wpatrzona w niego była jedynie Renata i kierownik sklepu Uczuć, który w końcu zbliżył się do niego i powiedział tylko:
- Dobra, ja cię nie będę zmuszał. Wypakuj po prostu tą paletę i wracaj na kasę.
Wyniosły miał jednak wszystkiego dosyć. Zrozumiał nagle, że nie chce już więcej utrzymywać tego świata w istnieniu. Jego wzrok spotkał się wtedy na moment ze wzrokiem Renaty, która wręcz spłoszyła się jego przenikliwym spojrzeniem. Nie patrzyli na siebie jednak zbyt długo, gdyż Wyniosły odwrócił się i ruszył w stronę zaplecza sklepu.
Renata zostawiła swój koszyk i ruszyła za nim. Z początku krępowała się i zastanawiała czy dobrze zrobiła, lecz pchała ją za nim jakaś dziwna energia. W paru zdaniach Wyniosły wytłumaczył właśnie całe jej życie i chciała móc na niego jeszcze raz popatrzeć – a przynajmniej tak sądziła. Wyniosły tymczasem wyraźnie przyspieszył. Skręcił szybko za działem z pieluchami, po czym przemknął obok stoiska z pieczywem. Obawiając się, ze straci go z oczu na zawsze Renata w końcu zaczęła biec aż znalazła się przy wejściu do magazynu. Zdawało jej się, że przed chwilą widziała jego nogę gdy wbiegał na zaplecze.
Ostrożnie weszła do środka rozglądając się dookoła. Szła wśród stert palet próbując wypatrzeć gdzieś młodego kasjera, lecz wokół panowała tylko głucha cisza. Nagle zgasło światło. Renata zdążyła tylko cicho westchnąć gdy poczuła, że ktoś znajduje się bardzo blisko niej. Nagła ciemność sprawiała, że nie dostrzegała żadnych kształtów.
Wtedy nagle usłyszała jakiś szelest, odwróciła się i poczuła ból na twarzy. Okazało się, że przed nią pojawił się Wyniosły który chciał ją pocałować, lecz w momencie gdy się obracała ich wydatne kości policzkowe zderzyły się nieoczekiwanie tak, iż dał się słyszeć jakby łoskot.
Oboje cicho zaklęli, ale już po chwili połączyła ich dzika żądza. Christian Grey i Anastasia Steel Wyniosły i Renata spędzili na zapleczu cały kwadrans, w czasie którego ona stała się jego niewolnikiem, będąc jednak wdzięczną za każdy przejaw jego egoizmu.
Gdy skończyli Wyniosły spojrzał w stronę wyjścia i po dłuższej chwili:
- Zrozumiałem, że nadszedł już czas, żeby rzucić to wszystko. Znajdę dla nas nowy dom gdzieś na Podkarpaciu.
- Oczywiście. Zanim tak się jednak stanie ja muszę stanąć po ich stronie. Chcę patrzeć jak cierpisz, jak cię oskarżają, jak wdeptują cię w ziemię. A kiedy już będę gotowa przyjadę do ciebie. Wybacz mi.
- Wybaczyłem ci jeszcze zanim to zadeklarowałaś.
- Będziesz miał proces. Chciałabym żebyś wiedział, że nie mam wyboru i muszę zeznawać przeciw tobie.
Wtedy wyniosły uderzył ją z całej siły tak, iż upadła na podłogę. Renata nie czuła jednak bólu. Jej wzrok wyrażał całkowite zrozumienie dla całej sytuacji oraz bezgraniczny, w pełni doczesny i pozbawiony emocji podziw wobec Wyniosłego.
Wtedy Wyniosły otworzył plecak i wyjął z niego ładunek wybuchowy. Nie patrząc na swoją ukochaną powiedział:
- A teraz odejdź, już czas.
Renata posłusznie wyszła, a po dłuższej chwili w ślad za nią także Wyniosły. Zapaliwszy papierosa ruszył spacerem w stronę przystanku tramwajowego.
Kupił bilet w kiosku i stanął zamyślony, nie oglądając się nawet na stojący za nim dyskont. Wtedy podeszła do niego dziewczynka. Stanęła na przeciwko niego i powiedziała:
- Wujku, wujku, daj cukierka!
- Dlaczego niby miałbym ci go dać?
- Bo cię proszę!
- Rzeczywistością jest to co istnieje; to, co nierzeczywiste nie istnieje. Człowiek nie może przetrwać inaczej jak tylko posługując się swoim rozumem w celu zdobycia środków służących mu do przeżycia. Nie pomagają mu w tym żadne religijne sentymenty. Tacy ludzie jak ty przez wieki wmawiali nam, że człowiek jest słaby, że musi liczyć się przede wszystkim z innymi, a nie samym sobą, że dobre jest to, co myślą inni, że własną wartość odnajdujemy jedynie w sądach innych. Waszą świadomością rządziła i nadal rządzi mistyczne potępienia świata i życia, gdyż boicie się stanąć w prawdzie. Macie wszyscy mentalność moralnych kanibali.
Nie dam ci cukierka, bo na cukierki trzeba zapracować. A wy, moralni kanibale, uważacie, że wszystko można mieć na wyciągnięcie ręki. Wydaje się wam, że wystarczy zmusić wybitnych do tego, aby poświęcili się dla was i wtedy zaspokoicie swoje irracjonalne, altruistyczne żądze. Ale wasz czas się kończy, wkrótce zobaczycie, że nie ma darmowych cukierków bo ci, którzy egoistycznie wydarli je ze świata przyrody na chwałę ludzkiego umysłu już wkrótce przestaną was karmić. Nadchodzą nowe czasy, w których nikt już nie odważy się zaprzeczyć zasadzie tożsamości.
Wyniosły zamilkł, a zachodzące słońce oświetlało jego wydatne kości policzkowe. Dziewczynka chwilę patrzała wciąż na niego, po czym wróciła z płaczem do mamy.
Wtedy jednak stojącym w pobliżu dyskontem targnęła silna eksplozja, która porozrzucała po okolicy setki odłamków. Ludzie uciekali w panice, lecz Wyniosły stał niewzruszony wpatrując się w dal. Nie protestował gdy przybyli wkrótce policjanci zakuwali go w kajdanki i prowadzili do radiowozu.