W odpowiedzi na mój ostatni wpis na blogu na moim Facebookowym
profilu wywiązała się dyskusja. Głos zabrał m.in. dr Paweł
Nowakowski, któremu ze względu na ograniczenia mediów
społecznościowych oraz własne skąpe zasoby czasowe odpowiadam
dopiero teraz. Wpis wygląda w ten sposób, iż w kolejnych punktach
zamieszczone są odpowiedzi Pawła, a moje poniżej w kolorze
niebieskim.
1) "Zacznijmy od tego, że wysoce sceptyczny wobec państwowych
umów o wolnym handlu był nie kto inny, jak Murray Rothbard, który
przekonywał, że prawdziwy wolny handel nie wymaga żadnych
państwowych umów o wolnym handlu".
Rothbard był przeciwny takim umowom w identycznym sensie, w jakim jesteśmy przeciwni leczeniu zdrowej osoby. Odwołując się do innego naszego przyjaciela: "Nie potrzebują lekarza ci, którzy się dobrze mają". Jeśli chodzi o ścisłość, to CETA nie jest umową o wolnym handlu, tylko o liberalizacji handlu. Zakłada więc leczenie chorego. Rothbard by nie leczył?
Rothbard był przeciwny takim umowom w identycznym sensie, w jakim jesteśmy przeciwni leczeniu zdrowej osoby. Odwołując się do innego naszego przyjaciela: "Nie potrzebują lekarza ci, którzy się dobrze mają". Jeśli chodzi o ścisłość, to CETA nie jest umową o wolnym handlu, tylko o liberalizacji handlu. Zakłada więc leczenie chorego. Rothbard by nie leczył?
Rothbard
był przeciwny tzw. umowom o wolnym handlu dlatego, że wiedział, iż
tak naprawdę one go nie liberalizują rynków, tylko je kartelizują
i zwiększają zakres państwowej interwencji. Tak
jak pisałem, ich celem nie jest zwiększenie zakresu wolności, lecz
walka o globalną polityczną i walutową dominację, która nie ma
nic wspólnego z prawdziwym wolnym handlem. A
co do do sformułowania „umowa o wolnym handlu” to, przyznaję,
pewien skrót myślowy. To zapewne dlatego, że po angielsku mówi
się zawsze „free trade agreement”
2) "Jako filozofia polityczna stanowi on [libertarianizm]
dążenie do secesji jednostek ze struktur państwowych.(...) Jeżeli
którykolwiek libertarianin sądzi, że uda mu się wprowadzić
libertariański ład z pominięciem strategii secesjonistycznej, jest
w wielkim błędzie".
Paradoksalnie, nie była to taktyka Rothbarda, który wierzył w obumarcie państwa w efekcie edukacji libertariańskiej i wzrostu świadomości obywateli (a'la de la Boetie). Trochę ostra krytyka tu więc wychodzi.
Paradoksalnie, nie była to taktyka Rothbarda, który wierzył w obumarcie państwa w efekcie edukacji libertariańskiej i wzrostu świadomości obywateli (a'la de la Boetie). Trochę ostra krytyka tu więc wychodzi.
Tak, to
dość ostra krytyka. Wynika ona z moich przemyśleń na temat tego,
na czym tak naprawdę powinien polegać libertarianizm. W moim
odczuciu polega on więc
przede
wszystkim na secesjonizmie, a reformy liberalne (wolnorynkowe) są
zdecydowanie wtórne. A
dokładniej: o reformy liberalne nie powinniśmy się przesadnie
martwić, gdyż przychodzą one same wszędzie tam, gdzie dążymy do
secesji.
3) "Poprzestańmy jednak na ideowych przemyśleniach i powróćmy do rzeczywistości. Czym w istocie jest CETA czy TTIP? Mówiąc w skrócie, są to umowy, które mają stworzyć wielki blok gospodarczo-walutowy dekadenckiego i wymierającego Zachodu wymierzony przeciwko Azji, a dokładniej Chinom i innym Wietnamom, które coraz bardziej zagrażają pozycji Wall Street jako światowego centrum dodruku pieniądza oraz zaprzyjaźnionej Unii Europejskiej, raźnie dotrzymującej Amerykanom kroku".
Umknął Ci fakt, że obecnie odbywa się też proces ratyfikacji EVFTA. W tym świetle Twoja interpretacja nie wytrzymuje krytyki.
3) "Poprzestańmy jednak na ideowych przemyśleniach i powróćmy do rzeczywistości. Czym w istocie jest CETA czy TTIP? Mówiąc w skrócie, są to umowy, które mają stworzyć wielki blok gospodarczo-walutowy dekadenckiego i wymierającego Zachodu wymierzony przeciwko Azji, a dokładniej Chinom i innym Wietnamom, które coraz bardziej zagrażają pozycji Wall Street jako światowego centrum dodruku pieniądza oraz zaprzyjaźnionej Unii Europejskiej, raźnie dotrzymującej Amerykanom kroku".
Umknął Ci fakt, że obecnie odbywa się też proces ratyfikacji EVFTA. W tym świetle Twoja interpretacja nie wytrzymuje krytyki.
Moje
sformułowanie „Wietnamom” było dość niefortunne, przyznaję.
Kluczowym państwem w tej rozgrywce są Chiny, które Zachód próbuje
odizolować zawierając sojusze gospodarcze z jego najbliższymi
sąsiadami. Przez „Wietnamy” rozumiałem zbiorczo kraje, które w
tej globalnej rozgrywce staną po stronie Chin. Przy czym nie do
końca pewne jest czy Wietnam w obawie przed wzrostem potęgi Chin
faktycznie będzie się dalej zbliżał do Japonii, USA, gdyż od
niedawna ma cieplejsze relacje z Rosją. Pamiętając
co USA wyrządziły kilka dekad temu Wietnamowi trudno jest uznać go
za naturalnego sojusznika w wojnie walutowej.
4) " Jakim zresztą cudem Justin Trudeau czy Jean-Claude Juncker i cała reszta towarzystwa miałaby nagle przerywać swój festiwal totalniackiej polityki po to, żeby wspaniałomyślnie zapewnić wszystkim większy zakres wolności?"
Jest tuzin powodów. Skoro sympatyzujesz z teoriami spiskowymi, to może być skorumpowanie ich przez kanadyjskie korporacje.
4) " Jakim zresztą cudem Justin Trudeau czy Jean-Claude Juncker i cała reszta towarzystwa miałaby nagle przerywać swój festiwal totalniackiej polityki po to, żeby wspaniałomyślnie zapewnić wszystkim większy zakres wolności?"
Jest tuzin powodów. Skoro sympatyzujesz z teoriami spiskowymi, to może być skorumpowanie ich przez kanadyjskie korporacje.
O tym, że
sympatyzuję z „teoriami spiskowymi” dowiedziałem się z Twojego
komentarza. Później wytłumaczyłeś mi, że rozumiesz przez to coś
innego niż ja, ale jeśli chodzi o Twoją teorię spiskową to jej
słabość polega na tym, że kanadyjskie korporacje nie są wcale
tak potężne jak te, których interesów musi bronić na bieżąco
Juncker. Zresztą, wg mnie nie trzeba sięgać po „teorie spiskowe”
żeby wyjaśnić na czym polega cała sprawa z CETA, gdyż
wyjaśnień można szukać w oficjalnych wypowiedziach kluczowych
polityków.
5) "Jest to umowa podpisana przez Kanadę oraz Unię Europejską, która stanowi superpaństwo in statu nascendi. CETA jest więc zła chociażby z tego powodu, że wzmacnia kompetencje Unii".
A gdyby UE podpisała dwustronne porozumienie z Kanadą, że pozwala się na bilateralną secesję osiedli, to też byś był przeciwny takiemu zwiększaniu kompetencji superpaństw?
5) "Jest to umowa podpisana przez Kanadę oraz Unię Europejską, która stanowi superpaństwo in statu nascendi. CETA jest więc zła chociażby z tego powodu, że wzmacnia kompetencje Unii".
A gdyby UE podpisała dwustronne porozumienie z Kanadą, że pozwala się na bilateralną secesję osiedli, to też byś był przeciwny takiemu zwiększaniu kompetencji superpaństw?
Tu nie ma
analogii ponieważ gwarantem tej tzw. „liberalizacji”, którą
przewiduje CETA jest istnienie i współpraca wielkich państw,
natomiast umowa przewidująca secesję wygasza ich polityczne
oddziaływanie: odtąd nie kontrolują już secesjonistycznego tworu.
Odtąd
są już tworem konkurencyjnym wobec osiedli, a w przypadku umów
liberalizujących wolny handel konkurencja
polityczna jest ograniczana.
6) "Jako taka wzmacnia także kompetencje organów działających z pominięciem lokalnych struktur władzy, które siłą rzeczy delegują część swoich uprawnień na wyższy szczebel".
To już było tłumaczone.
6) "Jako taka wzmacnia także kompetencje organów działających z pominięciem lokalnych struktur władzy, które siłą rzeczy delegują część swoich uprawnień na wyższy szczebel".
To już było tłumaczone.
Patrz odp.
11
7) "Z punktu widzenia wolności lepiej jest zatem, aby zamiast umów o wolnym handlu ograniczających wybrane stawki celne oraz ułatwiających wymianę handlową kompetencje w zakresie polityki handlowej powierzono możliwie jak najbardziej zdecentralizowanym politycznie strukturom".
Słyszałeś o "efekcie spaghetti"?
7) "Z punktu widzenia wolności lepiej jest zatem, aby zamiast umów o wolnym handlu ograniczających wybrane stawki celne oraz ułatwiających wymianę handlową kompetencje w zakresie polityki handlowej powierzono możliwie jak najbardziej zdecentralizowanym politycznie strukturom".
Słyszałeś o "efekcie spaghetti"?
Ale z tego,
co wiem, to efekt spaghetti dotyczy właśnie skomplikowanej sytuacji
wywołanej przez podpisywanie licznych „umów o wolnym handlu”.
Chciałbym
przypomnieć tu raz jeszcze swoją argumentację głoszącą, że cła
przywozowe/wywozowe wynikają przede wszystkim z wielkich rozmiarów
państw, które mają naturalną tendencję do autarkii – dlatego
dążmy do maksymalnej decentralizacji, żeby cła opłacały się w
coraz mniejszym stopniu. Jeśli zaś chodzi o cła tranzytowe, to
również mały rozmiar państw (decentralizacja polityczna) sprzyja
unikaniu sytuacji, w których można je stosować.
8) "Jeśli nawet doraźnie CETA oferuje doraźnie niższe cła i
ułatwioną wymianę handlową z określonym obszarem globu, to jej
ukrytym kosztem jest centralizacja władzy, czyli scenariusz dla
libertarian najgorszy z możliwych".
Mateusz to wyjaśnił.
Mateusz to wyjaśnił.
Patrz odp.
11
9) "Libertarianie powinni dążyć do zupełnego zniesienia ceł, a droga do takiego stanu rzeczy prowadzi nie poprzez umowy międzynarodowe stanowiące odbicie wojen walutowych, lecz poprzez walkę o secesję i decentralizację władzy".
Non sequitur.
Wymagałoby
wyjaśnienia.
10) Z tym inflacjonizmem to jedynie publicystyczna hipoteza. Poza tym, jeśli dobrze rozumiem ten ekonomiczny mechanizm, to problem nie znika wraz z "przedłużeniem" go poza granice. Każdy "szczebel" drabiny inflacjonizmu generuje poszkodowanych, jak piszesz, więc przeniesienie "ostatniego" szczebla poza granicę niewiele zmienia (dla ścisłości, z uwagi na niezamknięty charakter obiegu pieniądza, chyba nie można mówić o "ostatnich odbiorcach dodrukowanego pieniądza").
10) Z tym inflacjonizmem to jedynie publicystyczna hipoteza. Poza tym, jeśli dobrze rozumiem ten ekonomiczny mechanizm, to problem nie znika wraz z "przedłużeniem" go poza granice. Każdy "szczebel" drabiny inflacjonizmu generuje poszkodowanych, jak piszesz, więc przeniesienie "ostatniego" szczebla poza granicę niewiele zmienia (dla ścisłości, z uwagi na niezamknięty charakter obiegu pieniądza, chyba nie można mówić o "ostatnich odbiorcach dodrukowanego pieniądza").
Wydaje mi
się, że efekt Cantillona został opisany bardzo obszernie w wielu
pracach, dlatego nie ma sensu, żebym go tu po raz kolejny omawiał.
Uważam, że właśnie przeniesienie kolejnych szczebli poza własne
granice stanowi właśnie klucz do zrozumienia polityki gospodarczej
ostatnich stuleci. Rzecz jasna, zarządzającym tą machiną nie
zawsze się to w pełni udaje, a wiele kryzysów wywołuje negatywne
skutki także w granicach
imperiów,
lecz w dłuższej perspektywie cała zabawa polega na tym, aby
podatek inflacyjny pobierać od całego świata: tak jak to się
dzieje dziś w ramach imperium dolara.
Co zaś się
tyczy „ostatnich” odbiorców to można by też wprawdzie mówić
o „późniejszych”, lecz moje sformułowanie jest uprawnione.
Przecież po wprowadzeniu do obiegu dodatkowej ilości pieniądza
proces dostosowywania się cen do nowych realiów jest rozłożony w
czasie i nie dokonuje się w milisekundzie. Pieniądze krążą cały
czas, ale proces korekty cen jest ograniczony
czasowo.
11) Jak pisał Mateusz tu nie ma żadnej zwiększonej centralizacji. Bo niby Kanada centralizuje władzę nad UE albo na odwrót?
Oczywiście,
że jest centralizacja, bo przekreśla się rywalizację, konkurencję
między ośrodkami władzy. Jeśli poszczególne ośrodki władzy
jednoczą się w ramach walki ze wspólnym wrogiem, to władza się
centralizuje. Środowiska władzy UE, USA, Kanady, Japonii itd. nie
kryją się zresztą z ideami zaprowadzenia tzw. rządu światowego –
wystarczy poczytać trochę o tematach spotkań Komisji Trójstronnej,
Grupy Bilderberg, Rady Stosunków Międzynarodowych itd. O
tym się mówi od kilku dekad co najmniej.
- -
- -
Na
marginesie powyższych rozważań chciałbym dodać, iż umowy o
liberalizacji handlu powinny być zawsze rozpatrywane w perspektywie
politycznej i historycznej. Przyjmując toporne, abstrahujące od
otaczającej nas rzeczywistości stanowisko, że każde cło jest
bezwarunkowo złe a każda umowa liberalizująca wybrane aspekty
handlu dobra zapominamy, że wokół nas rozgrywa się nieustannie
batalia o władzę. Libertarianie walczą oczywiście o w pełni
wolny handel i swobodę działań, lecz droga prowadząca ku temu
prowadzi niekiedy przez wyrażenie strategicznej aprobaty dla
ograniczenia handlu. W identyczny sposób walka o libertariańskie
społeczeństwo wymaga udzielenia strategicznej pomocy siłom, które
walczą z koncentracją władzy/dążą do jej rozproszenia, choć
wcale nie są one libertariańskie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie
kazałby np. w sierpniu 1939 roku zaprzestać poboru podatków na
cele obronne w imię – skądinąd słusznych – zasad
libertariańskich. Podobnie w 1925 roku Polska musiała odpowiedzieć
na agresję celną Niemiec, gdyż w przeciwnym razie zagrożona
byłaby jej niepodległość. W moim odczuciu stoimy dziś w
analogicznej sytuacji, w której wobec przyspieszającej wojny
walutowej możemy albo biernie akceptować koncentrację władzy
(patrz zapowiedź Komisji Europejskiej, że wymusi na Polsce
przyjęcie euro do 2025) albo próbować temu złu przeciwdziałać,
choć wymaga to ograniczania swobód handlowych. I jest to moim
zdaniem w 100% zgodne z duchem libertarianizmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zaakceptowane zostaną wszystkie komentarze:
1) bez przekleństw,
2) nie obrażające nikogo.