środa, 24 maja 2017

W wolnym handlu cd. - w odpowiedzi Pawłowi Nowakowskiemu

W odpowiedzi na mój ostatni wpis na blogu na moim Facebookowym profilu wywiązała się dyskusja. Głos zabrał m.in. dr Paweł Nowakowski, któremu ze względu na ograniczenia mediów społecznościowych oraz własne skąpe zasoby czasowe odpowiadam dopiero teraz. Wpis wygląda w ten sposób, iż w kolejnych punktach zamieszczone są odpowiedzi Pawła, a moje poniżej w kolorze niebieskim.



1) "Zacznijmy od tego, że wysoce sceptyczny wobec państwowych umów o wolnym handlu był nie kto inny, jak Murray Rothbard, który przekonywał, że prawdziwy wolny handel nie wymaga żadnych państwowych umów o wolnym handlu".

Rothbard był przeciwny takim umowom w identycznym sensie, w jakim jesteśmy przeciwni leczeniu zdrowej osoby. Odwołując się do innego naszego przyjaciela: "Nie potrzebują lekarza ci, którzy się dobrze mają". Jeśli chodzi o ścisłość, to CETA nie jest umową o wolnym handlu, tylko o liberalizacji handlu. Zakłada więc leczenie chorego. Rothbard by nie leczył?


Rothbard był przeciwny tzw. umowom o wolnym handlu dlatego, że wiedział, iż tak naprawdę one go nie liberalizują rynków, tylko je kartelizują i zwiększają zakres państwowej interwencji. Tak jak pisałem, ich celem nie jest zwiększenie zakresu wolności, lecz walka o globalną polityczną i walutową dominację, która nie ma nic wspólnego z prawdziwym wolnym handlem. A co do do sformułowania „umowa o wolnym handlu” to, przyznaję, pewien skrót myślowy. To zapewne dlatego, że po angielsku mówi się zawsze „free trade agreement”

2) "Jako filozofia polityczna stanowi on [libertarianizm] dążenie do secesji jednostek ze struktur państwowych.(...) Jeżeli którykolwiek libertarianin sądzi, że uda mu się wprowadzić libertariański ład z pominięciem strategii secesjonistycznej, jest w wielkim błędzie".

Paradoksalnie, nie była to taktyka Rothbarda, który wierzył w obumarcie państwa w efekcie edukacji libertariańskiej i wzrostu świadomości obywateli (a'la de la Boetie). Trochę ostra krytyka tu więc wychodzi.

Tak, to dość ostra krytyka. Wynika ona z moich przemyśleń na temat tego, na czym tak naprawdę powinien polegać libertarianizm. W moim odczuciu polega on więc przede wszystkim na secesjonizmie, a reformy liberalne (wolnorynkowe) są zdecydowanie wtórne. A dokładniej: o reformy liberalne nie powinniśmy się przesadnie martwić, gdyż przychodzą one same wszędzie tam, gdzie dążymy do secesji.

3) "Poprzestańmy jednak na ideowych przemyśleniach i powróćmy do rzeczywistości. Czym w istocie jest CETA czy TTIP? Mówiąc w skrócie, są to umowy, które mają stworzyć wielki blok gospodarczo-walutowy dekadenckiego i wymierającego Zachodu wymierzony przeciwko Azji, a dokładniej Chinom i innym Wietnamom, które coraz bardziej zagrażają pozycji Wall Street jako światowego centrum dodruku pieniądza oraz zaprzyjaźnionej Unii Europejskiej, raźnie dotrzymującej Amerykanom kroku".

Umknął Ci fakt, że obecnie odbywa się też proces ratyfikacji EVFTA. W tym świetle Twoja interpretacja nie wytrzymuje krytyki.

Moje sformułowanie „Wietnamom” było dość niefortunne, przyznaję. Kluczowym państwem w tej rozgrywce są Chiny, które Zachód próbuje odizolować zawierając sojusze gospodarcze z jego najbliższymi sąsiadami. Przez „Wietnamy” rozumiałem zbiorczo kraje, które w tej globalnej rozgrywce staną po stronie Chin. Przy czym nie do końca pewne jest czy Wietnam w obawie przed wzrostem potęgi Chin faktycznie będzie się dalej zbliżał do Japonii, USA, gdyż od niedawna ma cieplejsze relacje z Rosją. Pamiętając co USA wyrządziły kilka dekad temu Wietnamowi trudno jest uznać go za naturalnego sojusznika w wojnie walutowej.

4) " Jakim zresztą cudem Justin Trudeau czy Jean-Claude Juncker i cała reszta towarzystwa miałaby nagle przerywać swój festiwal totalniackiej polityki po to, żeby wspaniałomyślnie zapewnić wszystkim większy zakres wolności?"

Jest tuzin powodów. Skoro sympatyzujesz z teoriami spiskowymi, to może być skorumpowanie ich przez kanadyjskie korporacje.

O tym, że sympatyzuję z „teoriami spiskowymi” dowiedziałem się z Twojego komentarza. Później wytłumaczyłeś mi, że rozumiesz przez to coś innego niż ja, ale jeśli chodzi o Twoją teorię spiskową to jej słabość polega na tym, że kanadyjskie korporacje nie są wcale tak potężne jak te, których interesów musi bronić na bieżąco Juncker. Zresztą, wg mnie nie trzeba sięgać po „teorie spiskowe” żeby wyjaśnić na czym polega cała sprawa z CETA, gdyż wyjaśnień można szukać w oficjalnych wypowiedziach kluczowych polityków.

5) "Jest to umowa podpisana przez Kanadę oraz Unię Europejską, która stanowi superpaństwo in statu nascendi. CETA jest więc zła chociażby z tego powodu, że wzmacnia kompetencje Unii".

A gdyby UE podpisała dwustronne porozumienie z Kanadą, że pozwala się na bilateralną secesję osiedli, to też byś był przeciwny takiemu zwiększaniu kompetencji superpaństw?

Tu nie ma analogii ponieważ gwarantem tej tzw. „liberalizacji”, którą przewiduje CETA jest istnienie i współpraca wielkich państw, natomiast umowa przewidująca secesję wygasza ich polityczne oddziaływanie: odtąd nie kontrolują już secesjonistycznego tworu. Odtąd są już tworem konkurencyjnym wobec osiedli, a w przypadku umów liberalizujących wolny handel konkurencja polityczna jest ograniczana.

6) "Jako taka wzmacnia także kompetencje organów działających z pominięciem lokalnych struktur władzy, które siłą rzeczy delegują część swoich uprawnień na wyższy szczebel".

To już było tłumaczone.

Patrz odp. 11

7) "Z punktu widzenia wolności lepiej jest zatem, aby zamiast umów o wolnym handlu ograniczających wybrane stawki celne oraz ułatwiających wymianę handlową kompetencje w zakresie polityki handlowej powierzono możliwie jak najbardziej zdecentralizowanym politycznie strukturom".

Słyszałeś o "efekcie spaghetti"?

Ale z tego, co wiem, to efekt spaghetti dotyczy właśnie skomplikowanej sytuacji wywołanej przez podpisywanie licznych „umów o wolnym handlu”.
Chciałbym przypomnieć tu raz jeszcze swoją argumentację głoszącą, że cła przywozowe/wywozowe wynikają przede wszystkim z wielkich rozmiarów państw, które mają naturalną tendencję do autarkii – dlatego dążmy do maksymalnej decentralizacji, żeby cła opłacały się w coraz mniejszym stopniu. Jeśli zaś chodzi o cła tranzytowe, to również mały rozmiar państw (decentralizacja polityczna) sprzyja unikaniu sytuacji, w których można je stosować.

8) "Jeśli nawet doraźnie CETA oferuje doraźnie niższe cła i ułatwioną wymianę handlową z określonym obszarem globu, to jej ukrytym kosztem jest centralizacja władzy, czyli scenariusz dla libertarian najgorszy z możliwych".

Mateusz to wyjaśnił.

Patrz odp. 11

9) "Libertarianie powinni dążyć do zupełnego zniesienia ceł, a droga do takiego stanu rzeczy prowadzi nie poprzez umowy międzynarodowe stanowiące odbicie wojen walutowych, lecz poprzez walkę o secesję i decentralizację władzy".

Non sequitur.

Wymagałoby wyjaśnienia.

10) Z tym inflacjonizmem to jedynie publicystyczna hipoteza. Poza tym, jeśli dobrze rozumiem ten ekonomiczny mechanizm, to problem nie znika wraz z "przedłużeniem" go poza granice. Każdy "szczebel" drabiny inflacjonizmu generuje poszkodowanych, jak piszesz, więc przeniesienie "ostatniego" szczebla poza granicę niewiele zmienia (dla ścisłości, z uwagi na niezamknięty charakter obiegu pieniądza, chyba nie można mówić o "ostatnich odbiorcach dodrukowanego pieniądza").

Wydaje mi się, że efekt Cantillona został opisany bardzo obszernie w wielu pracach, dlatego nie ma sensu, żebym go tu po raz kolejny omawiał. Uważam, że właśnie przeniesienie kolejnych szczebli poza własne granice stanowi właśnie klucz do zrozumienia polityki gospodarczej ostatnich stuleci. Rzecz jasna, zarządzającym tą machiną nie zawsze się to w pełni udaje, a wiele kryzysów wywołuje negatywne skutki także w granicach imperiów, lecz w dłuższej perspektywie cała zabawa polega na tym, aby podatek inflacyjny pobierać od całego świata: tak jak to się dzieje dziś w ramach imperium dolara.
Co zaś się tyczy „ostatnich” odbiorców to można by też wprawdzie mówić o „późniejszych”, lecz moje sformułowanie jest uprawnione. Przecież po wprowadzeniu do obiegu dodatkowej ilości pieniądza proces dostosowywania się cen do nowych realiów jest rozłożony w czasie i nie dokonuje się w milisekundzie. Pieniądze krążą cały czas, ale proces korekty cen jest ograniczony czasowo.

11) Jak pisał Mateusz tu nie ma żadnej zwiększonej centralizacji. Bo niby Kanada centralizuje władzę nad UE albo na odwrót?

Oczywiście, że jest centralizacja, bo przekreśla się rywalizację, konkurencję między ośrodkami władzy. Jeśli poszczególne ośrodki władzy jednoczą się w ramach walki ze wspólnym wrogiem, to władza się centralizuje. Środowiska władzy UE, USA, Kanady, Japonii itd. nie kryją się zresztą z ideami zaprowadzenia tzw. rządu światowego – wystarczy poczytać trochę o tematach spotkań Komisji Trójstronnej, Grupy Bilderberg, Rady Stosunków Międzynarodowych itd. O tym się mówi od kilku dekad co najmniej.


- - - -

Na marginesie powyższych rozważań chciałbym dodać, iż umowy o liberalizacji handlu powinny być zawsze rozpatrywane w perspektywie politycznej i historycznej. Przyjmując toporne, abstrahujące od otaczającej nas rzeczywistości stanowisko, że każde cło jest bezwarunkowo złe a każda umowa liberalizująca wybrane aspekty handlu dobra zapominamy, że wokół nas rozgrywa się nieustannie batalia o władzę. Libertarianie walczą oczywiście o w pełni wolny handel i swobodę działań, lecz droga prowadząca ku temu prowadzi niekiedy przez wyrażenie strategicznej aprobaty dla ograniczenia handlu. W identyczny sposób walka o libertariańskie społeczeństwo wymaga udzielenia strategicznej pomocy siłom, które walczą z koncentracją władzy/dążą do jej rozproszenia, choć wcale nie są one libertariańskie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie kazałby np. w sierpniu 1939 roku zaprzestać poboru podatków na cele obronne w imię – skądinąd słusznych – zasad libertariańskich. Podobnie w 1925 roku Polska musiała odpowiedzieć na agresję celną Niemiec, gdyż w przeciwnym razie zagrożona byłaby jej niepodległość. W moim odczuciu stoimy dziś w analogicznej sytuacji, w której wobec przyspieszającej wojny walutowej możemy albo biernie akceptować koncentrację władzy (patrz zapowiedź Komisji Europejskiej, że wymusi na Polsce przyjęcie euro do 2025) albo próbować temu złu przeciwdziałać, choć wymaga to ograniczania swobód handlowych. I jest to moim zdaniem w 100% zgodne z duchem libertarianizmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaakceptowane zostaną wszystkie komentarze:
1) bez przekleństw,
2) nie obrażające nikogo.